Dziś o meblach. W galeriach i centrach handlowych coraz częściej maskują pustostany. Czyli jeśli widzisz mebelki w środku oznacza to, że mamy do czynienia z wystawą na zupełnie innych warunkach. Chodzi o to, aby pustostan robił wrażenie, że jest dobrze. Najwięcej tego rodzaju zamaskowań widziałem m.in. w Rzgowie.
Natomiast te zdjęcia, które dziś publikuję zrobiłem w Warszawie.
To meblowy „pół ded mols”. Czyli praktycznie upadające hale. Za „kotwicę” czyli spożywkę robi Biedronka.
Sam pomysł na hale meblowe jak najbardziej okej. Niemniej jednak jak widać mamy do czynienia z prehistorią sukcesu. Mało tego. Zamawiam w pustej kawiarni kawę i wodę.
-Szału tu nie ma…- zagaduję.
-Eeee no wie pan…. Ale, są plany żeby tu była kręgielnia i dyskoteka!
Przyglądam się wystającym drutom i pozaciąganym „okiennicom”. Producent zrobił na tym kasę w skali kraju. Te rolety to złoty strzał. Podobnie z witrynami. I całą retailową otoczką. Ale biznes się kończy. Pozamiatane. Pomieszanie mebli i lamp plus Biedronka równa się równia pochyła.
Na zakończenie ktoś odtańczy sambę i ostatni zgasi światło. W Krakowie w słynnej galerii Bronowice pani namawiała mnie na kurs.
-Nauczymy pana z rabatem ruszać brzuchem. Mamy tutaj szkołę tańca. Mamy sambę, rumbę, chachę…
Podziękowałem.
Życzę Wam udanego wypoczynku. Z daleka od ded molsów. Nie koniecznie “na tapczanie”. Przepraszam “na sofie”)