Nie jestem zwolennikiem tezy w kontekście retailu, że istotne są tylko polskie marki. Wg mnie jeśli ktoś coś budował i próbował w Polsce sprzedawać to żadna satysfakcja z tego, że sieć upadła. Że została wykopana z galerii handlowych i zajęto jej towar.
Tam pracowali ludzie, którzy nie rzadko z dnia na dzień tracili zajęcie i jakiekolwiek dochody.Dawali z siebie wszystko i okazało się, że to -na nic. Będąc „ortodokso-narodowcem” miałbym do wyboru albo samochód marki Polonez (skądinąd świetny w swoim czasie) po liftingu, albo rower Szarik lub/i mógłbym się przemieszczać tradycyjnie-piechotą w zimie chodząc w srebrnych relaxach z Nowego Targu. Też po liftingu. I też kultowe.
Czyli nie wszystko jest „be”. Polska branża meblarska stawia odpór Ikei czy Jyskowi niemniej jednak łatwo nie jest. Polskie okna, drzwi, meble od lat cieszą się uznaniem za granicą, w krajach Beneluxu, Francji czy we Włoszech. To polscy specjaliści, którzy potrafili się obronić. Podobnie z oknami. Jakość i determinacja-przynoszą efekty czym skwapliwie potrafili się też chwalić… politycy. Polskie prywatne firmy na bazie swojej jakości mają wyrobioną markę.
Co nie oznacza jednak, że galerie meblowe nie odczuwają zalewu chińskim szajsem mebli od Agnieszki czy Agaty czy jak jej tam. Sporo chińszczyzny. Badziewna jakość, za nie zawsze najniższą cenę. Jaki to ma wpływ na polskich producentów? Zobaczmy zdjęcia.
Zdjęcia przysłał czytelnik Kamil. Dziękuję. I przypomnę, że przybywa szajsu w galeriach handlowych. W lokalach ustawiane są meble-jak na wystawie, po to, aby zrobić sztuczny tłum. Nie widziałem mebli z Kalwarii Zebrzydowskiej.
Prędzej znajdziemy plastikowe stoły, krzesła, parasole-na grilla w sezonie letnim i w krótkiej perspektywie na śmietnik-jeśli mówimy o meblach „po sezonie”. Znamienne są też te tłumy nabywców.
Wniosek: galerie handlowe nie są oknem na biznesowy świat, jeśli były to na kilka lat-są coraz częściej cmentarzyskami firm i przedsiębiorstw. Przekształcają się w funeretail. W “biznes” funeralny.