Blog dorobił się stałej współpracy z autorem o pseudonimie Japończyk. Mam świadomość irytacji niektórych, ale to taki stan który jest czymś zwyczajnym z wyjątkiem być może-stoików. Bajzel architektoniczno marketingowo deweloperski sam w sobie się skompromitował. Co nie oznacza, że bloger ma zdanie na każdy temat, bo nie ma.
Czyli zakupy w niedzielę kogoś i to czy będzie mógł czy nie je robić w gh-nie dotyczy. Istotnych jest kilka pytań stricte dedykowanych przyszłym najemcom. Czyli wyobraźmy sobie najemcę w gh który podpisał umowę na lat 3 i popełnił to rok temu. W niedzielę będzie mógł handlować sam. I wyobraźmy sobie, że pozostali pozamykają boksy. Czyli jeden punkt będzie otwarty, a pozostałe zamknięte. Kto zapłaci za tzw. części wspólne? (ruszają pierwsze procesy w Polsce o części wspólne czyli wyimaginowane opłaty idące w dziesiątki tysięcy złotych rocznie nakładane na najemców).
Kto zapłaci za światło, ochronę takiego jednego czy kilku boksów? Dywagacje dziś na temat tego, że to się „przeniesie” na piątek i sobotę i wyrówna mają tyle wspólnego z rzeczywistością co frekwencja w gh. Tego nikt nie wie jak się przełoży. Ale są tacy co już wiedzą, że będzie tak czy inaczej. Jedno jest bezdyskusyjne, że tam gdzie są pracownicy, a właściciel nie stanie za ladą obrotów nie będzie żadnych. Czyli kolejne (oprócz świąt) dni z roku należy wykreślić z szacowania czegokolwiek przed podpisaniem umowy w gh.
Nie ulega wątpliwości, że umowy te dziś podpisane będą aneksowane, a pracownicy będą mieli dzień wolny od pracy. Jeśli ktoś dziś przed podpisaniem umowy naciąga, że ruch się nie zmniejszy albo zwiększy razy dwa lup półtora (piątek – sobota) to sugeruję to nagrać i podesłać na maila. Należałoby założyć, że klienci w sobotę przyjadą razy dwa i razy dwa zjedzą i razy dwa kupią. W świetle zapowiadanych zmian i zakazu handlu w niedzielę nie warto dziś podpisywać umowy tylko poczekać i sprawdzić jak ten efekt zadziała na bazie własnych obserwacji. Intuicyjnie należy założyć, że sobota i piątek pójdzie w górę w spożywkach. Dziś, najwięcej klientów bywa w piątki i soboty-nie w niedziele.
Reasumując i odpowiadając na oczekiwanie czytelnika-żebym o tym napisał, że on jest za zakazem w niedzielę i oczekuje, że napiszę, że też jestem za zakazem w niedzielę. To nie ma żadnego znaczenia. Nie jestem hipokrytą piszącym na zamówienie dlatego skoro godziłem się na pracę w niedzielę i nie przeszkadzała mi praca w niedziele to mnie to nie przeszkadza. Inną kwestią jest, że w praktyce jest to uciążliwe. Co z tego? To jest praca. Niedziela jest dniem jak każdy dzień i skoro ktoś chce pracować w niedzielę-niech pracuje. Byleby miał pracę i zarobek. Takie jest moje zdanie w tej sprawie-choć istotne jest to jaki wpływ te zmiany będą miały na szarego czy brylantowego najemcę-to jest ważne, a nie to co kto myśli na ten temat. O tym wątku można pisać i pisać. Nie ma to znaczenia, bo wybrana większość stanowiąca prawo decyduje za całość.
Pełni napięcia widzowie oczekują na jeszcze niedzielny iwęt. Torby pełne zakupów pękają w szwach.
zdj.facebook.com
A teraz czas na autora tekstu:
„Bardzo mnie cieszy reakcja czytelników bloga co do moich tekstów. W dzisiejszym tekście chciałbym nawiązać do Państwa opinii, ponieważ szanuję Państwa poglądy. Pozwolę sobie jeszcze powrócić do szkoły.
Pisałem już wcześniej o agresji w stosunku do ludzi, którzy myślą inaczej niż tak zwany ogół. Jeden z jej przejawów dotyczy oczywiście przeciwników tak zwanej “szkoły.” Jeden z czytelników zauważył, że “przymus szkoły – bardzo dobrze, że jest. Inaczej mielibyśmy pełno amatorów alkoholu wokół siebie”. Moje obserwacje są zupełnie inne i myślę, że Pan się tutaj całkowicie myli. Przecież w sklepach pełno jest wystawionego alkoholu i jak można zauważyć, wielu ludzi go kupuje oraz konsumuje. Dlatego uważam, że jest odwrotnie. Wielu ludzi, którzy z braku szkoły, sami się edukują nie słucha wszędzie, że “wszystko jest dla ludzi”, nie podziela tego poglądu. Wątpię, aby wszyscy alkoholicy to byli ludzie bez szkoły, zwłaszcza, że w podstawie programowej szkoły omawiane są przepisy dotyczące sprzedaży i konsumpcji alkoholu (ludzie ja nie kłamię – poczytajcie Państwo podstawę programową!). Ponadto, np.: studniówka – alkohol jest. Oczywiście Pan napisał o roli nauczycieli w zmianach. Zgadzam się z tym, to jest właśnie rola nauczycieli – zmieniać metody nauczania. Jednakże tutaj mamy do czynienia z agresją ze strony środowiska. Nauczyciel o innych poglądach jest bezzwłocznie piętnowany i odsuwany. Niech Państwo wyobrażą sobie ile czasu popracowałby nauczyciel np.: języka wyprowadzając gramatykę z lekcji, a promujący konwersacje (NIE rozmowy sterowane niczym tankowiec na oceanach), opowiadający o kulturze krajów, w których używa się danego języka, a przede wszystkim nie przygotowujący do testów. Ja dzisiaj specjalnie odwiedziłem strony internetowe o programie nauczania “Wiedzy o społeczeństwie” – podstawa programowa 2012/2013 “W centrum uwagi”. Jest tam mowa o bronieniu “praw kobiet”. Niestety, nie znalazłem niczego o bronieniu “praw mężczyzn”. Znalazłem wzmiankę o “demokracji”, a niczego o promowaniu lub dyskutowaniu o innych systemach – nieważne czy się z nimi zgadzamy. W szkole nie ma dyskusji. Jest wszystko na jedno – JEDYNIE SŁUSZNE – kopyto. Mowa jest o tolerancji, a czytamy w podstawie programowej:
- “Skutki wejścia Polski do strefy Schengen” (nic o wyjściu)
- “Zasady opodatkowania uzyskanych przychodów” – niczego nie ma o ich obniżaniu i dlaczego część dochodów przeznacza się na nierobów
- “Potrzeba przeciwstawianiu się przejawom rasizmu, szowinizmu, antysemityzmu i ksenofobii” – a dlaczego chłopak w szkole ma popierać kobiety i co jest złego w szowiniźmie skoro feminizm jest w porządku i dlaczego ja jako obywatel Europy mam bronić tylko Żydów – nieważne co się działo.
Tego jest więcej. Dlaczego wybrałem akurat tę podstawę programową? Ponieważ ona nie jest zła. Mi ona, mimo kilku “wypaczeń” odpowiada. Podobają mi się cele, na przykład:
- “Kształtowanie postaw sprzyjających rozwojowi indywidualnemu” (ale dyskusji w szkole nie ma, odpowiedź A, B, C, D, bo przecież świat jest czarno-biały, ewentualnie da się go stopniować; płynności brak, a udowodnij w szkole, że nauczyciel nie miał racji (bo też człowiek – ma prawo nie wiedzieć i się pomylić), to już ci pokażą co to jest rozwój indywidualny)
- “Uczciwość i wiarygodność” [wiadomo, że nie może być dwóch sprawdzianów w jednym dniu, a ja jednak słyszę o łamaniu tej zasady; mało tego – jeśli uczeń “ściąga” na sprawdzianie (czyli ordynarnie oszukuje swoich kolegów i koleżanki z klasy), ciekaw jestem reakcji wielu nauczycieli, jeśli zostaną poinformowani o tym przez innego ucznia – czy będą bronić tzw. “donosiciela” – dla mnie to nie donosiciel, a człowiek zapobiegający oszustwu w swoim własnym środowisku?]
- “Kreatywność” (ja za opinię o tym, że nie warto umierać za Ojczyznę dostałem oczywiście najgorszą możliwą ocenę, a “Pani” wezwała mamę do szkoły celem wyprostowania moich chorych poglądów – jak widać po moich wypowiedziach nie udało się)
- “Kultura osobista” (zdejmowanie kapci w szkole to według nauczycieli dobre zasady, a fakt jest taki że w Polsce nie zdejmuje się butów przy wizytach, ale na przykład w Czechach lub Japonii już tak).
Czyli podstawa sobie, a nauczyciele sobie. Są zamkniętą grupą i tego się nie przebije, więc kiepsko widzę jakiekolwiek zmiany. Ja pracowałem razem w 3 szkołach. Są pojedyńczy nauczyciele, którzy myślą podobnie jak ja i nie są ślepo zapatrzeni w “system”. Dlatego, zgadzam się z Panem, powinniśmy to zmieniać, ale organizując swoje własne zajęcia i edukując naszych uczniów, bo zawód – jak dla mnie – jest świetny i nie zgadzam się z negatywnym wydźwiękiem “abyś cudze dzieci uczył” – dla mnie to komplement. Na szkołę jest już za późno, to jest nowotwór w 4 stadium z przerzutami. Nieoperacyjny. Niech zdycha, szkoda że z biednymi uczniami, którym się pakuje do głowy, że dyplom to furtka do życia z sukcesem [i dlatego wynajmujący bankruci w “Modo” dyplomów chyba w związku z tym nie mają].
Na szczęście, poprzedni Pan nie jest agresywny. Inny komentarz, pod innymi moimi przemyśleniami troszkę mnie dziwi. Jeden z komentujących napisał, że mam “wiejską filozofię”. Jestem zdziwiony, gdyż na przykład Pan Wiesław Sobieraj – prezes i twórca Alior Banku – pochodzi ze Szczebrzeszyna niedaleko Brodów (i jednocześnie 3 km od linii szerokotorowej LHS wybudowanej na skutek współpracy z Rosją). Nie rozumiem co ma wspólnego moja “wiejska filozofia” (jak to ujął komentujący) i niechęć do banków, ale oczywiście każdy ma prawo głosić swoje poglądy, choć w tym przypadku – całkowicie nietrafione.
Pan stwierdził, że cytuję: “nie każdy kredyt wpędza kredytobiorcę w długi.” Rozumiem, że kredyt to nie dług – według komentującego. Bardzo mi przykro, ale Pan opowiadała rzeczy zdumiewające – kredyt jest długiem (te pieniądze trzeba oddać). Chciałbym także zapytać, czy widział Pan kogokolwiek, kto dostał mieszkanie od cytuję: “Pana Boga” lub “Matki Natury”. Ja nie widziałem, ale jeśli Pan tak, no cóż … to ja słyszę, że jestem chory psychicznie.
Poruszył Pan też kwestię budownictwa. Odniosłem wrażenie, że ciężka praca ludzi w innych branżach jest “funta kłaków niewarta”. Innymi słowy – tylko budownictwo i nic więcej jest siłą i napędem Polski. Pan powie ludziom tyrającym w Biedronkach, na targach, w swoich firmach, że nie rozwijają kraju i ich praca nic nie znaczy.
Wie Pan, innych ludzi trzeba szanować, można oczywiście komentować, ale myślę, że dobrze byłoby, aby podał Pan argumenty na poparcie swoich tez, np.: kredyt nie wpędza w długi. Ja z chęcią poznam Pana argumentację, bo niewykluczone, że się mylę.
Mam następujące wnioski co do cech charakteru:
1 Trochę narzekania jest pozytywne. Dzięki narzekaniu możemy zlokalizować co nam doskwiera w życiu. Nie musimy być zadowoleni ze wszystkiego wokoło i uważam, ze to propaganda, którą usiłuje nam wmówić tak zwany “system”. Cały czas uśmiech na twarzy i “jadziem”. Oczywiście, za niezadowoleniem muszą iść realne działania. Nie jesteśmy zadowoleni z zarobków, to trzeba się zwolnić i zatrudnić gdzieś indziej lub otworzyć własną działalność [zauważcie Państwo, że pakuje nam się do głowy, że dyplom otwiera wszystkie drzwi; osobista inicjatywa jest nieistotna, bo się nie da]. Osobiście uważam, że możemy być uśmiechnięci, ale bez zadowolenia ze wszystkiego, ponieważ to nierealne. Jeden komentujący zadał bardzo ważne pytanie: “dlaczego? Jakim prawem?” i dodał “ja policzyłem, że […] powinienem mieć z żoną dochodu min. 10000 zł netto”. Napisał o zoo, niechodzeniu do sklepów z ubraniami. Taka postawa – narzekająca – powinna nas cieszyć. Nie dlatego, że zawsze i wszędzie powinniśmy być antysystemowi i ciągle “psioczyć”, a dlatego, że powinniśmy zauważać problemy w działaniu systemu i nie pozwalać się źle traktować przez innych ludzi pakowaniem do głów farmazonów, że np.: inni też tak zarabiają, więc nie narzekaj. Pan pisze o znalezieniu alternatywy. A jak człowiek szuka to znaczy, że myśli, co wynika z tak krytykowanego narzekania.
- Zazdrość to pożądana cecha charakteru. Nie musi ona prowadzić do destrukcji [podobno typowo polskie (?) myślenie, że jeśli sąsiad ma lepiej, to doniosę]. Zazdrość może nas doprowadzić do rozwoju. Nie ma nic złego w tym, ze komuś zazdrościmy różnych rzeczy oraz sytuacji życiowych. To nas powinno stymulować do jeszcze większego wysiłku i pracy, aby osiągnąć to samo co ktoś inny. Potem ten ktoś inny nam zazdrości i robi to samo. Zazdrość to rozwój na naszym podwórku, nie niszczymy innych, a staramy się im dorównać.
- Tolerancja wydaje się być na miejscu, ale (tak samo jak zazdrość) w nadmiarze prowadzi do katastrofy. Nie widzę powodu, dlaczego miałbym tolerować w swoim otoczeniu człowieka, który np.: oszukał wiele innych osób i nie widzi w tym niczego złego. Chętnie natomiast będę tolerował osobę o innych poglądach, ponieważ mogę się czegoś nauczyć, albo nawet takiego oszusta, który rozumie i naprawia swoje błędy.
- Nie przywiązywałbym nadmiernej wagi do przepisów prawa. Oczywiście nie oznacza to, że namawiam do ich łamania, ale do zastanowienia się czy ślepo i bezwarunkowo wykonywać wszystkie przepisy prawa. Ja często słyszę o “państwie prawa” i o tym, ze prawa trzeba przestrzegać. No dobrze, ja się pytam po co w takim przypadku jest potrzebna krytyka Korei Północnej? Tam jest prawo na przykład takie, że przy fotografowaniu ich przywódców nie wolno uciąć ich części ciała. Wiele osób “pierdzących” o państwie prawa nie rozumie, że w Korei Północnej jest takie prawo i wara im od tego skoro są tacy prawi. Tak samo śmieszne jest ustawowe regulowanie noszenia strojów typu “dżilbab” (ludzie to mylą z “burką”) na plaży. Po co przepisem to załatwiać? Zaprosić na plaże naturystów i zacząć kręcić filmy pornograficzne. Sami pójdą w inne miejsce. Trzeba się kierować zdrowym rozsądkiem. Moim zdaniem, wielu ludzi nie bije innych na ulicy, bo nie mają w zwyczaju bić innych, a nie dlatego, że poniosą odpowiedzialność karną. A jeśli ktoś wam mówi o “państwie prawa”, to niech wam wytłumaczy, jaka jest logika w tym, że “wszyscy jesteśmy równi wobec prawa”, a prezydent jedzie pojazdem uprzywilejowanym, a my mamy obowiązek się zatrzymać – jeszcze płacimy na niego/nią. Dziwne to. A propos dziwnych rzeczy i prawa. Wprowadzono niedawno precedens, że na drodze jednokierunkowej rowerzyści moga się poruszać w obydwu kierunkach. Przecież to jest ewidentnie uczenie wyższości jednego nad innymi i namawianie do łamania przepisów drogowych.
- Nie należy iść z tak zwanym “prądem”. Jako przykład podam tak lansowany teraz transport rowerowy. Wynaleziono go w 1816 roku, a wmawia nam się, że to transport przyszłości. Ja proponuję dodatkowo karetki (do przewozu zwłaszcza pacjentów po udarach) i straż pożarną rowerową (zwłaszcza do pożarów lasów). Na wakacje – tylko rowerem. Ja osobiście zawsze poczekałbym jak sytuacja się rozwinie i czy to nie jest “chwilowy zachwyt”. Podobnie jest z tabletami, to dość stary wynalazek, który się nie przyjął. Obecnie, ich sprzedaż ponownie spada. Smartfony czeka ten sam los. Kto używa dziś palmtopów (przyznam się, że ja – bardzo praktyczne urządzenia)? “Prąd” to także robienie coś, bo inni tak robią, więc musi być słuszne. Nie musi. Kobiety mają piersi (52% populacji), czyli większość, to może i ja bym sobie przeszczepił, skoro inni też tak mają. A w Emiratach Arabskich przyszywajmy kobietom coś innego, bo tam jest 2,5 raza więcej mężczyzn od kobiet.
- Trzeba być zarozumiałym. Często myli się osobę niekulturalną z osobą tak zwaną “zarozumiałą” – oczywiście według mojej opinii. Osoba zarozumiała jest pewna swoich przekonać, przekazuje je i potrafii je wyjaśnić oraz obronić. Niestety, czestokroć nazywa tak się osoby, które zachowują się po prostu źle. Nazywają innych np.: “idiotami”. To nie zarozumiałość . To chamstwo. Co nam daje bycie zarozumiałym? To, że nie wahamy się ciągle w poglądach, jak chorągiewka na wietrze. Trudno nas kontrolować i możemy kierować swoim życiem. Co nam daje spotykanie się z ludźmi zarozumiałymi? To że możemy rewidować i zmieniać swoje poglądy. Bo osoba zarozumiała zdaje sobie sprawę, że nie jest wszechwiedząca. Niestety, realia są takie, że jeśli ktoś jest pewny swoich poglądów to jest zarozumiały. A może najzwyczajniej w świecie pewny siebie. Czy ma się chować po krzakach ze swoimi poglądami, ponieważ kogoś ewentualnie urazi?
- Trzeba być uczciwym. Nie oszukiwać siebie, nie ulegać iluzji, że się wszystko wie. To prowadzi do zaprzestania nauki i intelektualnego zjazdu “w dół”. Oznacza to, że nie można się zamknąć np.: na ludzi popierających konta w banku i kredyty, ludzi popierających szkołę – kto wie – może finalnie mają rację. Nie można się oszukiwać, że np.: “jakoś to będzie” lub “pewnego dnia będę”. Trzeba żyć w uczciwym wewnętrznym świecie. Jeśli nie, to jest się zarozumiałym – wszechwiedzącym (z tą różnicą, że nie w rzeczywistym, a w wyimaginowanym świecie).
- Trzeba być uczciwym w rozumieniu finansowym. Rachunki trzeba płacić na czas. Abstrachując od uczciwości i uświadomienia sobie, że inni też czekają na pieniądze od nas, nie pakujemy się niepotrzebnie w problemy. Ponadto, dzięki płaceniu rachunków na czas, wiemy ile realnie mamy pieniędzy, bo nie zostają nam pieniądze, które faktycznie powinny zostać były wydane.
- Trzeba być miłym dla innych osób, włączając w to te, które dla nas są niemiłe. Dlaczego mamy być mili dla niemiłych? Dlatego, że nie może być uczciwej i rzetelnej dyskusji, jeśli zamiast rzeczowych argumentów, nazywa się kogoś “po uważaniu”. Ponadto, denerwując się, wytrącamy siebie samych z równowagi, przestajemy myśleć a rządzą nami emocje. Jak w takiej sytuacji możemy kogoś przekonać lub coś zdziałać? Jeśli już, to pozbywamy się naszej siły. Natomiast, jeśli ktoś inny jest niemiły i się denerwuje, to podnosi naszę pozycję w dyskusji, bo to my myślimy bardziej racjonalnie i mniej emocjonalnie. Niestety, bardzo trudno stać się takim człowiekiem, ale ćwiczenie czyni mistrza. Trzeba się starać. Oznacza to też, aby reagować spokojem na zaczepki i zawsze żądać argumentów na wszystkie tezy. Argumenty są ważne, ponieważ eliminują ludzi, którzy nie wiedzą o czym mówią, a jednocześnie nas mogą wyprowadzić z błędu jeśli my się mylimy. Mnie osobiście sprawia przyjemność obserwowanie tak zwanego “furiata” – fajne miny na twarzy robią – cymesik.
- Trzeba być upartym aż do patologii. Nie dawajmy się namawiać na “poddawanie się” – tu może pomóc wspomniane narzekanie. Jak Ci źle, to coś z tym zrób i próbuj, próbuj, może metoda nie ta. Ale dlaczego kierunek ma być zły? Nikt tego nie wie. W tym miejscu zarozumiałość może pomóc – przekonanie, że mam rację. A ponieważ powinniśmy być uparci, to jeśli ktoś nas “tryka”, trzeba walczyć o swoje, ciągle i do zwycięstwa. Nie odpuszczać, bo jak w handlu – jeden sklep znika – zaraz inny się pojawia. Jeśli odpuścimy, ktoś nam zajmie miejsce i cały ten czas, który poświęciliśmy do tej pory, jest zmarnowany. Dlatego, gdybym miał sklep w galerii handlowej, codzinnie bym chodził i starał się rozmawiać. Jeśli mnie unikają, to wiedzą, że jestem. Pisano, że jedna Pani wyszła z “Modo” i będzie się bić z prawnikami. Tak trzymać, nie popuszczać. Wspomniany Wiesław Sobieraj otwierał Alior Bank w momencie kryzysu w 2008 roku. Nie poddał się przed samym otwarciem. Był przekonany (dla innych “zarozumiały” – dla mnie nie) i wiadomo, w jakim miejscu stoi dzisiaj.
Reasumując: upór, wiedza, pytanie “dlaczego”, niezadowolenie, indywidualizm, nie szkodzenie innym, uczciwość. Takie farmazony się przydają. Jak w obozie”.