Uciekali w nocy
Do dziś płacą
Ale są szczęśliwi
„Postanowiłam do Pana napisać, ponieważ nadal śledzę pańskiego bloga, choć sklepu w galerii handlowej już nie posiadam.
Pisałam do Pana w 2017r. kiedy zaczęły się nasze problemy w GH Agora Bytom. Chciałam napisać zakończenie tej historii, ponieważ w gruncie rzeczy nie jest dramatyczne, więc może być też taką iskierką nadziei dla innych.
Nasza umowa najmu zawarta była na 2 lata z możliwością wypowiedzenia umowy po 6 miesiącach i wyjścia z galerii na koniec roku, co też uczyniliśmy. Sklep został zamknięty po świętach, a do końca roku musieliśmy zwolnić lokal.
Nieco wcześniej mąż podjął pracę, więc w galerii siedziałam sama codziennie z wyjątkiem środy i niedzieli kiedy zmieniał mnie mąż. Znalazłam również pracę, którą rozpoczynałam z dniem 4 stycznia.
Po świętach nasz sklep zaklejono, więc wchodzenie jak i wynoszenie towaru było znacząco utrudnione, ale klient galerii nie może przecież być świadkiem cudzej porażki. Zwijanie biznesu w galerii na szybko, po cichu i w środku nocy z jednej strony było trudnym przeżyciem – kursowaliśmy całą noc z naszą 6 letnią córką zwożąc całe wyposażenie wypożyczonym samochodem dostawczym, z drugiej strony dawało wolność od gh.
Nowy Rok powitaliśmy nieprzytomni ze zmęczenia, ale szczęśliwi.
Odbiór lokalu odbył się z winy galerii dopiero po nowym roku 3 stycznia, choć byliśmy gotowi 30 grudnia. Wiadomo, urlopy. Galeria oczywiście podliczyła nas za te 3 dni nowego roku dosyłając po 3 miesiącach fakturę – taka niespodzianka na 1500 zł.
Zaległości w opłatach zostały rozliczone z kaucji – w sumie 25 tysięcy złotych.
Pół roku zajęło nam zamknięcie tematu działalności gospodarczej, wyprzedaży towaru i rozliczeń z gh.
Po roku podjęliśmy z mężem decyzję o wyjeździe za granicę. Sprzedaliśmy mieszkanie (spłaciliśmy hipotekę), spakowaliśmy niezbędne rzeczy i trochę oszczędności i ruszyliśmy na podbój zagranicznego rynku pracy.
Minęło już 1,5 roku jak mieszkamy poza Pl. Wynajmujemy ładne mieszkanie, jesteśmy praktycznie umeblowani, oboje pracujemy i uczymy się języka, a córka chodzi do szkoły.
Nadal spłacam kredyt inwestycyjny w Polsce, ale zarabiając przeciętne jak na tutejsze standardy pieniądze stać nas na wszystkie opłaty, na spłatę zobowiązań, jesteśmy w stanie nawet trochę odłożyć. Pracujemy w branżach, w których zatrudnienie raczej jest pewne nawet w dobie pandemii.
Może to była głupota otwierać sklep w galerii handlowej, ale dzięki temu jestem dziś w takim, a nie innym miejscu i dobrze mi z tym.
Pozdrawiam serdecznie
Anna
P.S. Dziękuję za list. Nasuwa się taki dość prosty rym: zrobić z czegoś złego- coś dobrego. I tego się trzymajmy. Fajnie, że pani napisała po tak długim czasie (!)